N A P L A Ż Y
Na gorącej plaży, za ścianą z patyków
Para młodych kochanków, leży na kocyku.
Ona nagusieńka, jak ją Pan Bóg stworzył
On swą rękę na jej pośladku położył.
I serdecznym paluszkiem poruszać zaczyna.
Na ten znak ciało napręża dziewczyna,
Obraca się powoli, mruczy, rozmarzona
Jego rękę przesuwa w okolice łona.
Rozchyliła uda, leży , oczekuje
Zachęca chłopaka-głośniej pomrukuje
Swój brzuszek unosi, porusza pępuszkiem
Zaprasza do manewrów serdecznym paluszkiem
Ale ręka leży ,nie chce manewrować
Paluszek nie spieszy się do dziurki schować.
Piersi jej falują, włos na łonie jeży
Spogląda na niego, a on zęby szczerzy.
Uśmiecha się pod nosem , cichutko chichocze
A-bo go ostre słońce po jajach łaskocze
Grzeje w skórę, rozciąga i na wskroś przebija
Wydaje się , że już torba dłuższa niż fuzyja.
Fallus słodko spogląda z odkrytą czapeczką
Ośliniony , bo z czoła wycieka mu mleczko
Ze wstydu się biedak zaraz w trąbkę zwinie
I będzie leżał na worku niczym magazynier
Zdumioną dziewczynę aż zamurowało
- Jeszcze się nie dotknął, już mu poleciało-
Ach te młode ,,byczki '' ,można ich oglądać
Lecz nie możnadłuższego sexu od nich żądać
Chyba coś starszego poszukać wypada
-On twardszego wyciąga niźli młody wkłada-
A wiec prosty wniosek z tematu wynika
Do dłuższego seksu ,bierz starszego ,,byka''
T. Łuczuk
NA PARKINGU
Coraz częściej przy drogach
Jak kraj szeroki i długi
Dziewczyny o długich nogach
Sprzedają swoje usługi
Krótka obcisła sukienka
Odkrywa uda i figi
A ciemnowłosa panienka
Z klientem rozmawia na migi
Wygina się trzęsie włosem
Usta układa jak rybka
Sepleni cicho pod nosem
-BUŻKA -albo -CIPKA-
Gościowi w oka mgnieniu
Serce do gardła skacze
Zobaczył w jej uzębieniu
Wybite dwa zęby-siekacze
W środku języczek się mieni
Jak salamandra plamista
Dziewczyna po chwili sepleni
-Zlobię ci loda za cista -
To mówiąc ruch wykonuje
Jakby zjadła ogórka
Klient nogę prostuje
W rozporku wyrasta górka
Myśli-czy zrobi w koszulce
Czy może na golasa
Lecz w głowie działają hamulce
-A jak złapię adidasa-
Dziewczyna dalej go szczuje
Nogę unosi wysoko
Cycuszek na wierzch wyjmuje
I sika mu mlekiem w oko
-Co za nachalna dziwka-
Mówi gość przerażony
Choć ostra jak pokrzywka
Ja jednak wolę -do żony-
T. Łuczuk
DWA ŁYKI EROTYKI
Gdy czas zasłoni kurtynę
Zgodnej, małżeńskiej harmonii
Ty nie popadaj w rutynę
I strzeż się monotonii
Najlepszą pożycia ozdobą
-Jedyną w swoim rodzaju-
Jest sex z kochaną osobą
W sypialni, w miłosnym raju
Ona zna twe słabe strony
Ty spełniasz jej zachcianki
Poczujesz się oszołomiony
Zapachem ciała kochanki
Eros do nieba cię wznosi
Ekstaza dosięga zenitu
A ona o jeszcze prosi
I słodko mruczy z zachwytu
Wtedy się możesz wykazać
I do popisu masz pole
Gdy znów nastąpi ekstaza
Oddasz się żonce w niewolę
Bo trzeba sobą się cieszyć
Oddając siebie drugiemu
I jak najczęściej grzeszyć
Z żoną , po swojemu
Udany sex cementuje
Miłość i małżeński związek
Korzystaj gdy sił nie brakuje
Bo to przyjemność, nie obowiązek.
T. Łuczuk
W SANATORIUM
We wszystkich sanatoriach na terenie kraju
Niektórzy kuracjusze czują się jak w raju
Serwują im masaże i kąpiele chłodne
Okładanie błotem, ciepłe bicze wodne
Jednych bolą serduszka, innych bolą kości
Niektórzy chcą się pozbyć swojej otyłości
Ale to jest prawda tylko do połowy
Bo do sanatorium trzeba jechać zdrowy
Zwykle po wymianie ciepłych uprzejmości
Tworzą się pary z nieznajomych gości
Będą wspólne spacery na deptaku, w parku
Później już oficjalne spotkania kochanków
Oto dwoje kuracjuszy do pokoju wchodzi
Trzymają się za ręce, niczym państwo młodzi
Ona w zwiewnej sukience, bez bielizny prawie
Gotowa się oddać przyjemnej zabawie
On ją objął-przytulił mocno jedną ręką
Drugą gołe cycuszki wyczuł pod sukienką
Zbliżył wargi, cmoknął, język w usta włożył
I prawie omdlałą na łóżku położył
Małą poduszeczkę wsunął pod jej głowę
I ściągnął jej majteczki ,figi kolorowe
Ona podniecona zdziera z niego spodnie
A ,,fallus '' obnażony pręży się łagodnie
Okazałych rozmiarów, z dziesięć cali chyba
A kapelusz jak u ogromnego grzyba
Przy nim jaja ogromne, twarde jak kamienie
-O, co za rozkosz mieć w ręce takie przyrodzenie-
Uniosła się na łokciu, spojrzała na ,,cyca''
Wskoczyła na niego i zaczęła ,, chycać''
Ruchy przypominają jazdę na kucyku
-,,Jakże przyjemnie jechać na takim koniku''
Co tam jakieś kąpiele czy błotne okłady
Teraz żadna choroba już jej nie da rady
Dobrze że łyknęła koniak, dla kurażu
Już nie zrezygnuje z miłego masażu
On zadowolony że się przydarzyło
Rzucił jej zdawkowe -,,nawet było miło''
Oby przez cały turnus te masaże były
Bo już mu z kręgosłupa bóle ustąpiły
Widać ze okłady, bicze i kąpiele
Dla tych kuracjuszy nie znaczą zbyt wiele
Potrzebny jest miły wysiłek fizyczny
Połączony z masażem, ale erotycznym
Lecz nie wszystkie mają turnusy wspaniałe
A to zwykle dlatego że są zbyt nieśmiałe
Często tak się zdarza że turnus przemija
A ona choć się starała została niczyja.
Tadeusz Łuczuk
K S I Ę G A
We dworze Sopliców – w zieloną niedzielę
Będzie Tadeusza i Zosi wesele
Lecz w sobotni wieczór przebiegły kochanek
Zwabił ją do alkowy by jej ukraść wianek-
-Tadeusz wszedł pierwszy, drżącymi rękami
Drzwi szybko zamyka. – Ach nareszcie sami
Och Zosiu , Zosieńko – jak mi niewygodnie
Patrz jak mi odstaje, spójrz na moje spodnie
Zosieńka spojrzawszy- zrazu raka spiekła
Ze wstydu czerwona, omal nie uciekła
Lecz sprytny Tadeusz zastąpił jej drogę
-Wybacz Zosiu – dłużej czekać już nie mogę
Nie widzisz co w moim dzieje się rozporku
Spróbujmy, nie mogę brać kociaka w worku-
-Drogi Tadeuszku – już ty mój kochanek
Jam tylko dla ciebie zachowała wianek
Objąwszy go obiema rękami za szyję
Czuła jego gorąco – jak mu serce bije
Tadeusz pocałunek na jej ustach złożył
I prawie omdlałą na łóżku położył
Delikatnie pieszcząc i macając ręką
Cycuszki jak pączki wyczuł pod sukienką
Rozpinał – lecz nie mógł dać rady guzikom
Mocował się, szarpał, więc zdjęty paniką
Sukienkę zarzucił Zosieńce na głowę
I zerwał majteczki- długie, koronkowe
Zosieńka leciutko uniosła kolana
Wyglądała ślicznie – choć na wpół ubrana
Delikatne futerko, sromy i języczek
Zdobiły tę jedną z najpiękniejszych ‘’piczek’’
Zrozumiał że tym gestem Zosia go zaprasza
Zdjął spodnie i chwycił w dwie ręce ‘’ pałasza’’
Musnął delikatnie jej wargi sromowe
I wsadził powoli – lecz tylko połowę
Zosieńka jęknęła – o mój Tadeuszku
Już ja zawsze będę ci posłuszna w łóżku
Nie robisz mi krzywdy lecz coś odwrotnego
Popychaj powoli, aż wsadzisz całego
Tadeusz miał’ ’zbója’’, jedenaście cali
Gruby był jak ręka- twardy jak ze stali
Zahartowany w bojach, rzadko co się kładzie
Ozdobny we dwa jaja, jak arbuzy w sadzie
A nie było wówczas na Litwie i Żmudzi
Ani wśród zacniejszych i spokojnych ludzi
Ani wśród szlachty drobnej, panów i dziedziców
Ani wśród Domejków i Podhajewiczów
Nikogo kto by takiego ‘’ pałasza’’ posiadał
Dumny więc był Tadeusz i dzielnie nim władał
Jeden tylko Gerwazy , za czasów młodości
Słynął z ‘’pałasza’’ podobnej wielkości
Nieraz szlachta żartując z niego pytała
Co miał większe Gerwazy – szabelkę czy ‘’wała’’
Tadeusz miarowo wyciągał i wsadzał
Tak czyniąc- Zosieńce i sobie dogadzał
Zatapiał głęboko- jak nóż w marmeladę
Uderzając jajami o krągły pośladek
Do czasu aż orgazm dosięgnął zenitu
I rzygnął jak śnieżna lawina ze szczytu
Ogarnęła ich ciała rozkosz uniesienia
Utonęli na chwile w miłosnych płomieniach
Jeszcze kilka ruchów Tadeusz wykonał
I przestał – bo ‘’pałasz’’ powolutku konał
Leżeli obok siebie a zmysły im grały
Niczym rozedrgane Jankiela cymbały
Błogostanu chwila powoli minęła
Tadeuszek myślał że Zosia zasnęła
Ale ona nie śpi, leży na posłaniu
Oczęta ma zamknięte myśli o jeb…u
-Oddałam mu wianek, ale warto było
O takich rozkoszach to mi się nie śniło
Ciocia Telimena- ta stara lisica
Wiedziała co w spodniach ma Tadzio Soplica
Jako wielka dama i w świecie bywała
Zawsze trafnie- wielkość- po nosie poznała
Wtem poczuła całusa, przeszyły ją dreszcze
Wyginając ciało wyszeptała – Jeszcze
Tadeusz ten rozkaz chciał wypełnić szczerze
Bo służąc w legionach był karnym żołnierzem
Posadził Zosieńkę niczym na konika
I pchał coraz głębiej swego ‘’okrutnika’’
Doprowadzał tym ruchem Zosieńkę do szału
Galopując szybko – to znowu pomału
Ona go piętami jak ostrogą bodła
I do rana białego nie wysiadła z siodła
Spali długo. Do dworu sędziego Soplicy
Zjeżdżała już szlachta z całej okolicy
Bo tutaj mają odbyć się weselne gody
Co na zawsze połączą dwa zwaśnione rody….
P.S.
Pod tym tekstem nie mogę się podpisać ponieważ tylko 70% należy do mnie.
Służąc w wojsku w latach 1968-70 usłyszałem tekst w świetlicy wojskowej
Te fragmenty które zapamiętałem, umieściłem w tym tekście.